Czym jest prawo? Pytanie to zadawali sobie od zarania dziejów prawnicy i filozofowie, a także inni, którzy zawodowo nie mieli z prawem nic wspólnego.
W swoim cotygodniowym felietonie dla Polska Times adw. Cezary Nowakowski, wspólnik wiodący Kancelarii Nowakowski i Wspólnicy opowiedział nieco o problemie, z którym ludzie borykają się od czasów starożytnych, wskazując na wybrane, ciekawe poglądy wielkich jednostek.
Ius est ars boni et aequi
Rzymski prawnik Celsus powiedział wprost: Ius est ars boni et aequi, co oznacza, że prawo jest sztuką czynienia tego, co dobre i słuszne. Taką definicję prawa znajdujemy w słynnych Digestach Justyniana. Zgodnie z nią zarówno w tworzeniu, jak i stosowaniu prawa podstawowymi wartościami systemu prawa jest dobro (bonum) oraz słuszność (aequim).
Prawo pozytywne a prawo naturalne
Teoretycy zajmujący się prawem postrzegali prawo bądź jako prawo naturalne (św. Augustyn, św. Tomasz z Akwinu, Fuller), bądź jako prawo pozytywne (Comte, Austin). Jedni uważali, że prawo ma swoją genezę w poleceniu Boga (Opatrzności) czy też w naturze ludzkiej (społecznej sprawiedliwości). Inni natomiast postrzegali prawo jako zwykłe polecenie władzy państwowej, które jest przez tę władzę sankcjonowane. Na obrzeżach tego sporu powstała koncepcja pojmowania prawa jako ludzkiej emocji. Ale od początku…
Znaczenie ludzkiej psychiki
Fiodor Dostojewski, genialny rosyjski pisarz, zawarł w swoich „Wspomnieniach z domu umarłych” czy w „Zbrodni i karze” opis, jak je sam nazywał - „przeklętych problemów”. Wiedział, o czym pisze, ponieważ sam został skazany na katorgę za uczestnictwo w nieudanym zamachu na Cara Mikołaja I. Spędził kilka lat wśród przestępców, gdzie - jak sam stwierdził - każda zbrodnia miała swojego przedstawiciela. Jedno było dla Dostojewskiego pewne - tajemnica zbrodni leży w psychice ludzkiej, w psychice przestępcy, która nie poddaje się prostej logicznej analizie. Raskolnikow, główny bohater „Zbrodni i kary”, jest czystym wytworem spojrzenia na przestępcę i przestępstwo, jakie zafundował światu Dostojewski.
Polak, który wyprzedzał swoją epokę
Trochę później, też w Petersburgu, zaczął pracować równie genialny, chociaż mniej znany poza światem prawniczym, Polak - Leon Petrażycki. Dla Petrażyckiego prawo - tak jak moralność - jest emocją, swego rodzaju przeżyciem psychicznym. Moralność jest przeżyciem obowiązku (powinieneś dać jałmużnę biednemu, nie może on jej od ciebie żądać), prawo natomiast jest przeżyciem obowiązku, jak i uprawnienia - jeśli nabyłeś rzecz, możesz żądać jej wydania. Dla Petrażyckiego obowiązek postępowania nie może wynikać ze strachu (tak buduje się prawo tylko w tyranii), ponieważ taka sytuacja powoduje słabość normy prawnej. Świadomość prawną człowieka buduje się poprzez prowadzenie właściwej polityki prawnej opartej przede wszystkim na akceptacji normy prawnej w psychice ludzkiej. Po upadku Rosji Petrażycki przeprowadził się do Warszawy, chociaż miał zaproszenie do objęcia katedry w Oksfordzie, i tu kontynuował swoją pracę naukową. Popełnił samobójstwo w 1931 r. Przyczyn tego kroku nie poznamy nigdy, ale z pewnością - jak przekazywali jego bliscy - miała na to wpływ sytuacja polityczna zarówno w Europie, jak i Polsce. Naukowiec nie mógł się pogodzić z rosnącym napięciem, a jako jednostka walcząca o równość obywateli, bez względu na rasę czy płeć, z odrazą przyjmował tamtejszy świat. Leon Petrażycki był obok normatywisty Hansa Kelsena najwybitniejszym teoretykiem prawa w XX wieku, a jego pojmowanie prawa jako przeżywanie dobra bez konieczności strachu, może dla niektórych zbyt optymistyczne, jest wciąż aktualne, ponieważ otaczający nas świat właśnie tego obecnie oczekuje.
Felieton można przeczytać także w Polska Times.